Czy znacie markę Artistry? Dla mnie brzmiała obco, nie kojarzyła mi się z żadnym produktem. Dopiero gdy usłyszałam, że to "dziecko" Amway, to coś mi w głowie zaświtało. Pamiętam szał nad Amway na początku lat 90-tych. Pamiętam mojego wujka, który w Amway działał, który roztaczał po całej rodzinie wizję szybkiego i wielkiego zarobku. Który chwalił produkty, robił jakieś pokazy ich świetności, a ja - kilkulatka wierzyłam, że mają magiczną moc. Niemal cudotwórczą.
Wujek fortuny raczej się nie dorobił, ba - nawet ostatnie lata życia spędził w skrajnej biedzie. Słuch o Amway zaginął (przynajmniej w mojej rodzinie i kręgu znajomych), aż do listopada 2017, kiedy to miałam okazję poznać przemiłą Panią Beatę, która o Artistry i ich produktach wie chyba wszystko. Z pełnym zafascynowaniem opowiada o każdym z kosmetyków.
Mnie zaciekawiła linia HYDRA-V i o maseczce z tej linii dziś kilka słów opowiem.
Wujek fortuny raczej się nie dorobił, ba - nawet ostatnie lata życia spędził w skrajnej biedzie. Słuch o Amway zaginął (przynajmniej w mojej rodzinie i kręgu znajomych), aż do listopada 2017, kiedy to miałam okazję poznać przemiłą Panią Beatę, która o Artistry i ich produktach wie chyba wszystko. Z pełnym zafascynowaniem opowiada o każdym z kosmetyków.
Mnie zaciekawiła linia HYDRA-V i o maseczce z tej linii dziś kilka słów opowiem.